5 rzeczy, które mnie denerwują

podczas jazdy na rowerze...

Niewątpliwie rower przez ostatnie lata stał się częścią mnie. Jest moim głównym hobby, odskocznią od problemów, ale także narzędziem pracy. Rower towarzyszy mi dosłownie każdego dnia. Gdy jadę do pracy, gdy oglądam media społecznościowe, a nawet kiedy planuje i realizuje kolejną przejażdżkę, z której wracam…

Niewątpliwie rower przez ostatnie lata stał się częścią mnie. Jest moim głównym hobby, odskocznią od problemów, ale także narzędziem pracy.

Rower towarzyszy mi dosłownie każdego dnia. Gdy jadę do pracy, gdy oglądam media społecznościowe, a nawet kiedy planuje i realizuje kolejną przejażdżkę, z której wracam wyczerpany ale jednocześnie w pełni zadowolony oraz szczęśliwy.

Tę radość w szczególności zauważa moja żona twierdząc, że po każdych długich „tripach” jestem innym człowiekiem. I coś w tym jest!

Jednak w tym, jakże ciekawym, przyjemnym i satysfakcjonującym sporcie zdarzają się dni kiedy mamy go po prostu dość i to z różnych powodów. Emanująca frustracja i zdenerwowanie opiewa w niecenzuralne słowa. 

Dlaczego? W tym wpisie zastanowię się nad tym i przedstawię 5 rzeczy, które mnie denerwują podczas jazdy na rowerze, oczywiście na podstawie swoich spostrzeżeń i własnych doświadczeń. 

E-Bike i „kolarskie” ego – historia na faktach.


Pewnego dnia jadąc do pracy kątem oka zauważyłem intensywne światło padające na ścieżce tuż za mną. Gdy odwróciłem głowę do tylu zobaczyłem zdesperowanego Jürgena, który prawdopodobnie przez kilkaset metrów gnał za mną na swoim E-bajku.

Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że  odległość jego roweru od mojego tylnego koła nagle nie zmalała do kilkunastu centymetrów. Pomyślałem, że zaraz będzie mnie wyprzedzał. On jednak nie miał takiego zamiaru. 

Jadąc dalej przed siebie nadając szybkie tempo, wciąż czułem obecność tego typa za mną.

Odwracając się co jakiś czas w jego kierunku, widziałem spojrzenie sugerujące abym – „ładnie ujmując” – stracił się z jego pola widzenia, pomimo że nadal miał możliwość wyprzedzenia mnie z prawej strony.

Z każdą minutą moje ciśnienie wzrastało, a Pan Jürgen uparcie chciał dopiąć swego.

Na szczęście na najbliższym skrzyżowaniu skręcił w innym kierunku, a ja pojechałem zirytowany dalej przed siebie zadając sobie pytanie jaki był sens prezentowania takiego zachowania na drodze. 

Doszedłem do wniosku, że to wina na wyrost przejawiającego się „Ego”. Świadomość posiadania drogiego roweru sprawiała, że Pan Jürgen czuł się „szybszy i lepszy” na drodze. 

Nawet gdy moja mocna noga sprawiała mu trudność w nadążeniu, to jednak poczucie „bycia lepszym” pozwoliła mu na zbliżenie się i stworzenie niebezpiecznej sytuacji.

Także, cwaniaki zdarzają się nie tylko za kierownicą samochodu ale i za kierownicą roweru. 

5 rzeczy, które mnie denerwują podczas jazdy na rowerze.
5 rzeczy, które mnie denerwują podczas jazdy na rowerze.

Natomiast jest coś równie denerwujące i zdarzające się częściej niż bliski kontakt z Panem Jürgenem.   

Przebita dętka


Niewątpliwie nie ma dla mnie nic bardziej denerwującego jak przebita dętka w kole. I jestem w stanie to nawet zdzierżyć gdy do tej sytuacji dojdzie podczas jakieś dłuższej przejażdżki. Po prostu pech.

Ale kiedy wracając z pracy, czując już wewnętrznie „fajrant” i w najmniej oczekiwanym momencie uda mi się złapać wspomnianą „gumę”,oczywistym jest, że moja frustracja sięga zenitu. Chciałbym mieć takie szczęście w lotto jakie mam do ilości przebitych dętek.

Siedmiokilometrowa trasa rowerem z pracy do domu to dla mnie kwestia 15 minut, a wymiana dętki zajmuje mi kolejne 15 minut, o ile posiadamy zapasową i na zewnątrz nie ma niskiej temperatury wzbogaconej w deszcz lub śnieg, który utrudnia jednocześnie sprawną wymianę.

Ilekroć staram się obserwować drogę omijając odłamki szkła, uważać na krawężniki aby nie dobić kołem i jednocześnie przebić dętki, sytuacja ta lubi się niestety powtarzać. Tak samo jak moja wizyta w sklepie rowerowym, wykupując znaczną część tego asortymentu.

Niestety moja cierpliwość się wyczerpała tak samo jak finanse inwestowane w każdą kolejną dętkę. Dlatego już niedługo, bo od nowego sezonu przechodzę na system bezdętkowy tzw. Tubeless.

Piesi na ścieżce


W porównaniu do ilości przebitych dętek w skali roku, piesi na ścieżkach nie są tak częstym zjawiskiem. Trudno mi określić jakie zachowanie panuje w Polsce, ale Niemcy bardzo respektują przepisy. W szczególności te określające, która część chodnika jest przeznaczona dla nich, a która dla jednośladów. 

Jednak zdążają się takie „święte krowy”, które pomimo wyznaczonych szerokich czerwonych pasów ruchu dla rowerów z dobrze widocznymi poziomymi znakami informującymi, że tędy jeździ się rowerami, lubią spacerować od krawężnika  do krawężnika.

Najbardziej kuriozalne w tym wszystkim jest to, że  pomimo informowania dzwonkiem  o swojej obecności,  osoby te nie schodzą z drogi, a wręcz przeciwnie potrafią z oburzeniem i agresywnym tonem oznajmić, że to my jedziemy po złej stronie.  

Jeszcze gorsze są „grupy” spacerowiczów, które rozproszone na całej szerokości chodnika i ścieżki rowerowej uniemożliwiają ich ominięcie. Gdy w końcu nas zauważą, brak komunikacji miedzy nimi sprawia, że nie wiedzą co ze sobą zrobić lub w którą stronę po prostu się przesunąć. W rezultacie wymuszając konieczność zatrzymania się.

Samochody


Mieszkam w Niemczech więc posłużę się spostrzeżeniami z „własnego podwórka”.

Statystyczny Helmut, może być dumny z bardzo dobrze rozwiniętej infrastruktury rowerowej, w szczególności jeśli chodzi o specjalną przestrzeń zagospodarowaną dla rowerów na odcinkach dróg publicznych czy też instalację oddzielnej sygnalizacji świetlnej.

To jednak biorąc na tapet kierowców i rowerzystów, którzy są czasami zmuszeni do korzystania ze wspólnej jezdni, zastanawiam się czy brak „porozumienia” ze sobą to mit, czy jednak wciąż trwający konflikt, podtrzymujący stereotyp o każdym z nich.

Nie ma co ukrywać jedno i drugie „środowisko” ma swoje za „uszami”

Kierowcy potrafią wyprzedzać rowerzystę z ogromną prędkością nie zachowując jednocześnie odpowiedniej odległości lub nie ustępują pierwszeństwa skręcając w prawo gdy ścieżka przecina te skrzyżowanie.

Z kolei zauważyłem, że rowerzyści potrafią skracać sobie drogę zjeżdżając na przeciwną stronę w miejscu niedozwolonym do wykonania tego manewru. Lub na przykład jadąc środkiem jezdni gdy obowiązkiem jest trzymać się prawej strony. Wywołując jednocześnie frustracje u kierowcy, który ciągnie się przez kilkaset metrów za tym „królem” jednośladów.

W swojej „karierze” cyklisty nie doświadczyłem zbyt wielu nieporozumień z udziałem kierowców. Pomimo tego jeżdżąc po mieście bardzo często byłem i nadal jestem świadkiem incydentów spowodowanych głownie z winy kierowcy. 

To jednak nie „wybiela” opinii o rowerzystach, których lista nagannych zachowań jest równie długa.

Pogoda


W dzisiejszych czasach mamy na bieżąco dostęp do informacji na temat aktualnej pogody. Lubi ona jednak być nieprzewidywalna i zmienić swój charakter w mgnieniu oka. 

Na rowerze jeżdzę przez okrągły rok i niejednokrotnie zaskoczył mnie stan warunków atmosferycznych na który totalnie nie byłem przygotowany.

Niestraszne mi jednak ostre mrozy, czy upalne popołudnia gdyż wiem, że mogę się na nie przygotować dobierając odpowiednią odzież kolarską lub montując błotniki, które na codzień nie są mi potrzebne.

To jednak krótka ulewa potrafi nie tylko zmienić mój nastrój, ale i faktyczny stan mojej garderoby, która ze względu na swoje przeznaczenie nie uchroniła mnie przed niespodziewanym opadami.

Można się przygotować na każdą okazję, wożąc ze sobą ogromny tobół wypchany odzieżą na odpowiednie warunki. 

Jednak nasuwa mi się pytanie, jaki jest tego sens? Gdyż jazda rowerem ma sprawiać nam przyjemność, a nie sądzę by dodatkowo dociążony rower prowadził się w taki sam sposób. 

Chyba że, okoliczności wskazują na udział w jakimś ultramaratonie lub wybraliśmy się w podróż życia przemierzając połowę Europy.

Z pośród wszystkich moich dotychczasowych zainteresowań jazda na rowerze sprawia mi największą przyjemność, pomimo tych kilku „ekscesów”, które niejednokrotnie wyprowadzały mnie z równowagi. 

Nie da się z dnia na dzień, przestać lubić jazdy na rowerze. 

Swoboda w przemieszczaniu się sprawia, że odkrywanie nowych miejsc i tras rowerowych staje się jeszcze bardziej upragnione, przez co zapominamy o wspomnianych incydentach, zapełniając naszą głowę nowymi osobistymi przeżyciami.

Zostaw pierwszy komentarz