Spis Treści
Były sobie zapisy…
Kilka dni temu Polskie Kolarstwo Przygodowe uruchomiło zapisy na kilka bardzo pożądanych ultramaratonów. Zakładam, że wszystkie dostępne miejsca rozeszły się w ultra szybkim tempie, szybciej niż świeże bułeczki w piekarni.
I nie pisze tego z zawiści lub złości, że nie uda mi się wziąć udziału w żadnym z nich. Chętnych było więcej niż miejsc i samo zapisanie się liczyło się z ogromnym szczęściem.
Pomimo lepszej przepustowości serwerów, zapisy odbyły się bez większych problemów, niż jak to miało miesiące w zeszłym roku gdy pod wpływem emocji i bez głębszego zastanowienia, próbowałem dokonać rejestracji na Pomorską 500-tkę.
W zeszłym roku nie miałem tyle szczęścia i chyba dobrze, ponieważ dziś z większym rozsądkiem i świadomością swoich możliwości fizycznych jak i sprzętu jednoznacznie stwierdzam, że nie jestem jeszcze gotowy aby katować siebie na tak długim dystansie.
Dotychczas jedyny “ultra” dystans jaki pokonałem to 100-km i w dodatku przemierzając pobliskie wioski aby móc w miarę szybko i bez problemowo wróć do Drezna.
Ultramaraton, to nie “bułka z masłem”…
Do startu Pomorskiej 500-tki jest ponad pół roku i chociaż mógłbym spiąć tyłek i urozmaicić swoje treningi o dłuższe trasy, aby przyzwyczaić się do kilku jak nie kilkunasto godzinnego pedałowania.
Bardziej skoncentrować na tym co jem. Opracować na podstawie prób i błędów dietę, która idealnie wpasuje się w moje zapotrzebowanie kaloryczne. To jednak kwestie czysto techniczne i samego sprzętu/ekwipunku o ile można tak to nazwać. W tak niby długim, a jak że krótkim czasie nie jestem w stanie skompletować.
Same obawy względem roweru, któremu za niedługo na liczniku pęknie 10.000-km są uzasadnione, gdyż wstyd się przyznać, totalnie olałem temat serwisu. Stanowczo przydała by się wymiana większości zużytych części, jednak robiąc listę tego co nadają się do wymiany moim oczom ukazuje się niezła sumka za, którą mógłbym złożyć lub kupić nowy rower.
Tak wiec w budżetowy sposób mam zamiar doprowadzić ów wspomniany jednoślad do lepszego stanu, jednocześnie cały wolny budżet pakować w świnkę „na pierdoły i duperele” tak aby w następnych edycjach czy to Pomorskiej 500, Wisły 1200 wziąć udział na nowej „maszynie” i nie mieć obaw, że przyjdzie mi pokonać trasę pieszo. Żarcik ?
Plany, planami, czas na efekty…
Nowe postanowienia w mojej głowie pojawiają się jak grzyby po deszczu, zwłaszcza teraz gdy nowy roku tuż za rogiem.
Stopniowo zacząłem realizować plan, chcę zacząć nowy rok z całkowicie innym podejściem przede wszystkim w temacie rowerowej samorealizacji. Więcej jeździć, odkrywać nowe miejsca, więcej fotografować i pisać o każdej większej wyprawie. Być nowym sobą, realizując punkt po punkcie. Osiągając zamierzony cel…
Moja zawziętość w osiąganiu celu potrafi płatać figle ze względu na burze myśli i słabą organizacje, przede wszystkim z „czasem”, którego na ogół jest bardzo mało. W rezultacie określane może być słomianym zapałem. Niby chciałbym, a tego nie robię…
Sprawdzonym już przeze mnie sposobem na poradzenie sobie z tym stanem, jest zrobienie czegoś odrazu, aniżeli odkładać na jutro, które „de facto” nigdy może się nie pojawić.
Dlatego w pierwszej kolejności za co się zabieram to reaktywacja bloga Rajza.Bike, proces długotrwały i dużo pracy jeszcze przede mną, aby miał zamierzoną formę.
Jednak jest gruntem do tego aby wszystkie zebrane myśli w mojej głowie dotyczące nowych wpisów znalazły nowe miejsce, tak by skupić się na budowie porządnego bloga. Chcąc usystematyzować działanie strony z góry już wcześniej określiłem tematy, o których chce napisać, tak by nie popełnić „Faux pas” robiąc z gęby dupę.
Rok temu totalnie bez przemyślenia i żądnego planu stworzyłem stronę, która przez kilka miesięcy świeciła pustkami. Tak więc teraz zaczynam całkowicie od zera, dosłownie od białej strony. Wizja designu strony jest mocno kreatywna i rozbudowana. Mam nadzieje, że również treść wpasuje się w całokształt i nie będzie tutaj nudno.
Gdzieś tam w sieci mnie znajdziesz…