Spis Treści
Rowerem do pracy…
Czwartek, Piątek i weekendu początek. Kto o nim nie marzy w połowie tygodnia, układając sobie plan na te dwa, a jakże krótkie dni.
Nie powiem lubię swoją prace lecz w tym momencie w mojej głowie siedzi tyle pomysłów i planów odnośnie Rajza Bike do zrealizowania, że w głównej mierze wolałbym się na tym skupić.
Po tygodniu nieustannej gonitwy, odrobina oddechu od pracy to kojący zastrzyk energii.
Chwila odpoczynku, wypad na miasto, czas spędzony z rodziną oraz kilkugodzinna rajza w nieznane wypełnia po brzegi te 48 godzin. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, a do pracy musimy wrócić, a przede wszystkim jakoś dojechać.
Od prawie dwóch lat jeżdzę rowerem do pracy, o tym jak się przemoc, co spowodowało, że wybrałem rower i dlaczego dla mnie jest on podstawowym środkiem transportu napiszę w dalszej części wpisu.
Jeśli śledzisz mój profil na Strava, pewnie zauważyłeś znaczną ilość tras o stałych godzinach, przejechanych w prawie tym samym tempie oraz dystansie. To mój codzienny trening przed pracą, reasumując stąd wziął się pomysł na ten wpis…
Wybór należy do Ciebie…
Słowem wstępu głębszych przemyśleń stwierdzę, że nie ma idealnego środka transportu, który spełnił by nasze indywidualne oczekiwania. Z reguły każdy środek transportu ma w sobie wady i zalety.
Podróżowanie rowerem do pracy daje jednak więcej korzyści, które napewno nie jedną osobę przekonałyby do wybrania roweru, zamiast jechać w zatłoczonym metrze, autobusie lub samochodem.
Jedyne czego nam potrzeba to motywacji do zmiany przyzwyczajeń i swoich nawyków.
Wiem coś o tym, ponieważ po zakupie pierwszego samochodu, będąc podekscytowany jego posiadaniem odstawiłem rower na kilka miesięcy.
Trudno mi było ponownie wsiąść na rower wiedząc, że samochód stoi pod domem i da mi lepszy komfort i to była jedyna zaleta porównując go do roweru.
Zdrowie i kondycja…
Z reguły większość osób swoją przygodę ze sportem kończy wraz z ukończeniem szkoły. Lekcje wf-u idą w zapomnienie, a z upływem lat coraz trudniej nam się motywować do jakiejkolwiek aktywności fizycznej co może negatywnie wpłynąć na nasze zdrowie.
Codziennie dojeżdżając do pracy średnio pokonuje 14 kilometrów, a to około 40 minut energicznego ruchu, który podobno przedłuża nasze życie.
Regularna jazda rowerem do pracy stanowi dla mnie istotny element treningu, który pozwala utrzymać jakąś podstawową „formę”, która z kolei umożliwia mi przyjechać w późniejszym czasie dłuższe i bardziej zaawansowane trasy.
Narastająca ilość przejechanych kilometrów to jednak nie wszystko. Sam ruch to lepsze samopoczucie i nastawienie na początku dnia. Ta kilkunastominutowa podróż zabija we mnie ospałość i pobudza do dalszych działań.
W kwestiach zdrowotnych się nie wypowiem bo nie jestem specjalistą, ale na chłopski rozum, sam ruch, a tym bardziej ten na rowerze na pewno pozytywnie wpłynie na nasze zdrowie, koordynację ruchową czy pozwoli spalić zbędne kilogramy.
Im szybciej, tym lepiej…
Po pracy każdy chciałby być domu jak najszybciej, a godziny szczytu dla kierowcy są bolączką każdego dnia. Czy jedziemy samochodem, czy autobusem może okazać się, że znaczną ilość czasu spędzimy w korku i w domu będziemy nieco poźniej.
W zależności od trasy jazda rowerem może być po prostu szybsza. W moim przypadku 7 kilometrowy odcinek pokonuje maksymalnie w czasie 20 minut i jest to raczej spokojna jazda.
Czas ten jestem w stanie skrócić, lecz tak naprawdę wszystko zależy od wielu czynników: Natężenia ruchu samochodowego, czy trafię na „zieloną falę”, aż po odpowiednie warunki atmosferyczne ponieważ w upalne dni pomimo idealnej pogody szybciej się meczę, co skutkuje wolniejszą jazdą.
Istotną też kwestią jest znalezienie parkingu jadąc do i wracając z pracy. Ja mam ten plus, że mój pracodawca posiada prywatny parking. Natomiast wracając w godzinach wieczornych do domu, znalezienie wolnego miejsca, można nazwać cudem.
Wielokrotnie zdażyło mi się, „czaić” w samochodzie obserwując czy przypadkiem jakieś auto nie wyjeżdża. Po kilkunastu minutach, pełny złych emocji wracam do domu. Chcąc zaoszczędzić sobie nerwów oraz czasu wybieram rower, który jest również najtańszym rozwiązaniem przemieszczenia się.
Szybciej, ale nie za darmo…
Przez kilka miesięcy dojeżdżałem do pracy samochodem, kiedy z powrotem przesiadłem się na rower zaoszczędzone pieniądze dość szybko zaczęły wypełniać moją „skarbonkę”, lecz moje zdanie na ten temat jest równo podzielone.
Jeżdżąc na rowerze, owszem oszczędzamy na paliwie lecz w pewnym czasie spotkamy się z sytuacją, że tak jak w samochodzie przyjdzie nam wymienić wyeksploatowane części.
W tym momencie – po 2 latach i przejechanych 4500 kilometrach, czeka mnie wymiana kasety, łańcucha, tylnej przerzutki i piasty. Wydatek nie jest tak duży jak w przypadku naprawy silnika czy skrzyni biegów… ale jednak jest.
Jeśli nastawiamy się na całoroczne podróżowanie rowerem, musimy rownież zadbać o odpowiednie ubranie. Pogoda zmienną jest, a zimowe poranki mocno mogą nas zaskoczyć.
Więc bez termoaktywnej kurtki i spodni się nie obejdzie. Tak samo zakup odpowiednich butów czy rękawiczek jest wskazany, aby uchronić najbardziej narażone części ciała od odmrożenia.
Rachunek wydatków się powiększa, ale nadal jest niewielki względem miesięcznej eksplantacji samochodu.
Przeprowadzając się do Drezna z początku rozważałem zakup biletu miesięcznego, jednak moja praca znajdowała się w innej strefie, a koszt biletu sięgał niebotycznych 93 EUR. Wówczas narodził nie w mojej głowie pomysł zakupu roweru. I nie był to głupi pomysł.
A o tym jakie pomysły wymówki by nie jeździć na rowerze mają ludzie, napiszę w następnym wpisie.